sobota, 21 lutego 2015
2 blog:-)
Hej. Postanowiłem założyć drugiego bloga. Rożni się od moich wszystkich blogów, głownie dlatego że nie jest o Raurze.
Rozdział 5 "Może to znak..."
"Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości" - William Shakespeare
^Z perspektywy Laury^
Nie spałam tej nocy. Cały czas chodzi mi po głowie refren piosenki Rossa
^Z perspektywy Laury^
Nie spałam tej nocy. Cały czas chodzi mi po głowie refren piosenki Rossa
"Myślę o tobie każdego ranka,gdy otwieram oczy. Myślę o tobie co wieczór po włączeniu światła. Myślę o tobie w każdym momencie, każdego dnia mojego życia"
Nie mogę o nich zapomnieć. Serce cały czas mówi mi "idź do niego", ale nie wiem czy to dobry pomysł.
Wstając powoli z fotela w salonie gdzie właśnie się znajdywałam, zauważyłam na półce obok ramkę ze zdjęciem na którym byłam ja i Ross. Podeszłam do mebla, gdy chciałam chwycić leżący na nim przedmiot on upadł. Ramka spadła, a będące w niej szkło rozbiło się na tysiąc kawałków. Odsunęłam się kawałek żeby nie stanąć na szkło. Odsunęłam resztki od ramki i sięgnęłam po zdjęcie. Było odwrócone na drugą stronę, znajdywał się na tam jakiś napis. Podniosłam je i uważnie przeczytałam "Na zawsze razem", taki właśnie napis znajdował się na drugiej stronie fotografii.
-Może to znak...-Pomyślałam. Zdjęcie położyłam na półce, nie sprzątając szkieł wybiegłam z domu zabierając tylko pamiętnik blondyna i kurtkę.
-Może to znak...-Pomyślałam. Zdjęcie położyłam na półce, nie sprzątając szkieł wybiegłam z domu zabierając tylko pamiętnik blondyna i kurtkę.
***
Dobiegłam do domu Rossa. Szybko zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Nie było słychać ani jednej żywej osoby która mogłaby być w domu. Zajrzałam przez okno, nie było kurtki ani butów blondyna. Pewnie wyszedł.
Odeszłam od domu kierując się tam gdzie mnie nogi poniosą, a poniosły mnie tam gdzie znalazłam pamiętnik mojego przyjaciela. Weszłam w głąb łąki, na ławce tyłem do mnie siedział wspomniany wyżej chłopak. Chrząknęłam, on odwrócił swój wzrok od jeziorka i spojrzał na mnie, ale nie na długo bo po chwili znowu patrzał się na wodę. Podeszłam do ławki i usiadłam na niej koło niego.
Obaj milczeliśmy. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Z torebki wyjęłam notes i złapałam go w oba dłonie. Ross spojrzał na przedmiot nadal milcząc.
-Zgubiłeś coś-Przerwałam ciszę podając mu notes- Nie obraź się, ale otworzyłam go-Rzekłam.
-Ile przeczytałaś?- Spytał z przerażeniem.
-A co? Masz coś do ukrycia?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie uśmiechając się.
-Ja? Skądże.-Odpowiedział piskliwym głosem.
-Odpowiadając na twoje pytanie, przeczytałam tylko pierwszą stronę czyli piosenkę..-Zrobiłam przerwę, blondyn wypuścił głośno powietrze.- I napis pod nią.- Zakończyłam wypowiedź, a blondynowi wyszczerzył oczy.
-Yy...ten..no...to nie tak- Zaczął się jąkać.
-A jak? Wytłumacz mi.- Spojrzałam na niego.
-Ta piosenka jest...-Zamilkł na chwilę-O tobie. Skoro i tak już wiesz to raczej nie muszę ci niczego więcej tłumaczyć.-Dokończył.
-Ale chciałabym usłyszeć to z twoich ust.- Nastała chwila ciszy.
-Kocham cię...-usłyszałam cichy głos.-Kocham cię Laura-Tym razem usłyszałam o ton głośniej. Spojrzałam na niego. Zamurowało mnie to co powiedział. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam. Tak jakby w gardle stanęła mi wielka kula. - Nic nie powiesz?-Spytał skrępowany.
-Ja...Ja ciebie też kocham-Odpowiedziałam, prawie niesłyszalnie.
^Z perspektywy Rossa^
-Ja ciebie też kocham-Usłyszałem cienki głos brunetki. Najpiękniejsze słowa jakie słyszałem. Zbliżyłem się do dziewczyny i złożyłem na jej ustach lekki pocałunek, a następnie mocno ją przytuliłem.
*tydzień później*
Tydzień temu zabrałem Laurę do restauracji i tam zapytałem się jej czy zostanie moją dziewczyną, odpowiedziała a raczej wykrzyknęła że tak po czym mnie pocałowała.
Leżymy właśnie w salonie i oglądamy "Gwiazd naszych wina".
Zastanawiam się co by było gdybym wtedy na łące nie zostawił tego zeszyty, a Laura by go nie znalazła i nie przeczytała tej piosenki, ani tego napisu. Pewnie nadal bylibyśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi. Cieszę się że tak wszystko się potoczyło. Może życie nie jest zawsze przeciwko nam?
Z przemyśleń wyrwał mnie głos dzwonka do drzwi.
-Pójdziesz otworzyć?-Zapytała uroczo brunetka. Uśmiechnąłem się lekko wstając z kanapy. Nacisnąłem ręką na klamkę a drzwi otworzyły się, kogo tam zobaczyłem nie mieściło mi się w głowie.
-Cześć braciszku!
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Cześć wszystkim!
Rozdział nawet nie wyszedł taki zły no i jest RAURA!
Czekaliście na nią? Bo ja tak.
Pewnie czytając od"tydzień później" pomyśleliście że to już koniec, ale nie. To dopiero początek.
Mam nadzieję że wam się podoba. Pozdrawiam. Pa <33
Komentujesz=Motywujesz. :))
środa, 11 lutego 2015
Rozdział 4 "Ja ci to wytłumaczę"
"Najlepszym przyjacielem jest ten, który nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość"-Jan Bosco
^Z perspektywy Laury^
Razem z policjantami udaliśmy się na komendę żeby wyjaśnić naszą niewinność.
Jedziemy właśnie radiowozem, Ross co chwilę zerka na mnie z przerażoną miną. Bardzo się denerwujemy bo nie wiemy czy nam uwierzą. To miał być taki spokojny dzień. No niestety taki nie jest. Wyszliśmy z niebieskiego pojazdu i wchodząc do wielkiego budynku zauważyłam kilku ludzi którzy siedzieli pod salą przesłuchań denerwując się. Weszliśmy do ostatniego pokoju długiego holu. Zasiedliśmy na czarnych krzesłach czekając na policjanta który zajmie się tą sprawą. W tej właśnie chwili do pokoju wszedł wysoki o ciemnych włosach mężczyzna. Usiadł na krześle za kremowym biurkiem i wziąwszy do rąk notes oraz teczkę zaczął ją przeglądać.
-Pan Ross Lynch i Pani Laura Marano,tak?-Padło pierwsze pytanie z jego strony.
-T-tak-Zająknęłam się z zdenerwowania, a blondyn tylko pokręcił przecząco głową.
-Panienka nie była jeszcze za nic karana, tylko Pan za pobicie jakiegoś człowieka tak że trafił do szpitala, no ładnie.-Mówił przeglądając teczkę. Czekaj, czekaj Ross był karany? Pobił człowieka. Nie mówił mi tego, a mieliśmy być ze sobą szczerzy. Spojrzałam smutno na blondyna, on odwrócił wzrok. Nie wierzę, jak mógł, ja byłam z nim szczera.
-Dobra. -Odłożył teczkę na bok i spojrzał na nas.-Powiedźcie mi prawdę, ukradliście to-Pokazał zamknięte w woreczku narkotyki.
-Nie, mówiłam już że tego nie ukradliśmy- Odpowiedziałam już głośniejszym tonem.
-To ktoś to wam podrzucił?-Z jego ust padło kolejne pytanie.
-Musiał-Odpowiedziałam krótko. Chciał zadać kolejne pytanie, ale przerwał mu dzwoniący telefon który leżał na burku.
-Słucham?....Tak...To przywieźcie go tutaj...Ok.-Słyszeliśmy tylko urywki z rozmowy. - Pewien chłopak przyznał się że to on podrzucił wam narkotyki. - Wstał z miejsca ciągle patrząc na nas.
-Mówiliśmy że to nie my ukradliśmy te narkotyki.-Po raz pierwszy od przyjazdu odezwał się Ross.
-Przepraszamy za nieporozumienie. Państwo już mogą iść.-Powiedział i otworzył nam drzwi.
-Do widzenia-Rzekłam sucho i skierowałam się w stronę wyjścia. Szłam bardzo szybko prawie biegłam. Byłam bardzo wkurzona na Rossa, że nie był ze mną szczery. Słyszałam że szedł za mną więc przyśpieszyłam kroku. Skierowałam się w stronę mojego domu, przechodząc przez park blondyn dogonił mnie. Szarpnął za rękę tak że od razu odwróciłam się w jego stronę.
-Co?-Krzyknęłam przez zęby.
-Ja ci to wytłumaczę-Powiedział dalej trzymając mnie za rękę.
-Nie ma czego tłumaczyć, oszukałeś mnie i nie byłeś ze mną szczery.-Z moich oczu zaczęła lecieć słona ciecz.
-Ja...Ja-Zaczął się jąkać. Ostatni raz spojrzałam mu w oczy i odbiegłam.
Biegłam ulicami dalej płacząc, kolejny raz ktoś mnie zranił a ja myślałam że mogę mu ufać. Chciałam się udać do domu, ale 2 m przed domem skręciłam w prawo. Była to łąka, bardzo już obrośnięta i niezadbana. Weszłam w głąb. Za nią znajdował się mały staw, a koło niego ławką a na niej jakiś zeszyt, jakby pamiętnik. Podeszłam do ławki i spojrzałam na leżący na niej przedmiot. Przejechałam po zeszycie ręką. Na okładce była wielka literka "R" a w koło niej różne nuty i instrumenty. Był on koloru czarnego, a okładka niego bardzo szorstka. Chwyciłam go i otworzyłam na pierwszej stronie. Było tam napisane "Zeszyt Rossa Lyncha", zamurowało mnie. Musiałam otworzyć drugą stronę była napisana na niej piosenka, powoli zaczęłam czytać.
"Poznaliśmy się zeszłego lata.
Zaczęliśmy jako przyjaciele
Nie mogę powiedzieć, jak to wszystko się stało
Potem przyszła jesień
Nigdy nie byliśmy tacy sami
W te noce wszystko było jak magia
I zastanawiałem się czy Ty też za mną tęsknisz
Jeśli nie, to jest jedna rzecz
O której chcę żebyś wiedziała:
Myślę o tobie
Każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie
Co wieczór po włączeniu światła
Myślę o tobie
W każdym momencie, każdego dnia mojego życia
Jesteś w moich myślach cały czas, to prawda
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Czy wiedziałabyś co powiedzieć,
Jeśli bym cię dziś zobaczył ?
Czy dałabyś się temu rozpaść na kawałki ?
Bo wiem, że powinienem
Zapomnieć o tobie, gdybym mógł
Mogę jednak, jest tak wiele powodów,
Myślę o tobie
Każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie
Co wieczór po włączeniu światła
Myślę o tobie
W każdym momencie, każdego dnia mojego życia
Jesteś w moich myślach cały czas, to prawda
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
^Z perspektywy Laury^
Razem z policjantami udaliśmy się na komendę żeby wyjaśnić naszą niewinność.
Jedziemy właśnie radiowozem, Ross co chwilę zerka na mnie z przerażoną miną. Bardzo się denerwujemy bo nie wiemy czy nam uwierzą. To miał być taki spokojny dzień. No niestety taki nie jest. Wyszliśmy z niebieskiego pojazdu i wchodząc do wielkiego budynku zauważyłam kilku ludzi którzy siedzieli pod salą przesłuchań denerwując się. Weszliśmy do ostatniego pokoju długiego holu. Zasiedliśmy na czarnych krzesłach czekając na policjanta który zajmie się tą sprawą. W tej właśnie chwili do pokoju wszedł wysoki o ciemnych włosach mężczyzna. Usiadł na krześle za kremowym biurkiem i wziąwszy do rąk notes oraz teczkę zaczął ją przeglądać.
-Pan Ross Lynch i Pani Laura Marano,tak?-Padło pierwsze pytanie z jego strony.
-T-tak-Zająknęłam się z zdenerwowania, a blondyn tylko pokręcił przecząco głową.
-Panienka nie była jeszcze za nic karana, tylko Pan za pobicie jakiegoś człowieka tak że trafił do szpitala, no ładnie.-Mówił przeglądając teczkę. Czekaj, czekaj Ross był karany? Pobił człowieka. Nie mówił mi tego, a mieliśmy być ze sobą szczerzy. Spojrzałam smutno na blondyna, on odwrócił wzrok. Nie wierzę, jak mógł, ja byłam z nim szczera.
-Dobra. -Odłożył teczkę na bok i spojrzał na nas.-Powiedźcie mi prawdę, ukradliście to-Pokazał zamknięte w woreczku narkotyki.
-Nie, mówiłam już że tego nie ukradliśmy- Odpowiedziałam już głośniejszym tonem.
-To ktoś to wam podrzucił?-Z jego ust padło kolejne pytanie.
-Musiał-Odpowiedziałam krótko. Chciał zadać kolejne pytanie, ale przerwał mu dzwoniący telefon który leżał na burku.
-Słucham?....Tak...To przywieźcie go tutaj...Ok.-Słyszeliśmy tylko urywki z rozmowy. - Pewien chłopak przyznał się że to on podrzucił wam narkotyki. - Wstał z miejsca ciągle patrząc na nas.
-Mówiliśmy że to nie my ukradliśmy te narkotyki.-Po raz pierwszy od przyjazdu odezwał się Ross.
-Przepraszamy za nieporozumienie. Państwo już mogą iść.-Powiedział i otworzył nam drzwi.
-Do widzenia-Rzekłam sucho i skierowałam się w stronę wyjścia. Szłam bardzo szybko prawie biegłam. Byłam bardzo wkurzona na Rossa, że nie był ze mną szczery. Słyszałam że szedł za mną więc przyśpieszyłam kroku. Skierowałam się w stronę mojego domu, przechodząc przez park blondyn dogonił mnie. Szarpnął za rękę tak że od razu odwróciłam się w jego stronę.
-Co?-Krzyknęłam przez zęby.
-Ja ci to wytłumaczę-Powiedział dalej trzymając mnie za rękę.
-Nie ma czego tłumaczyć, oszukałeś mnie i nie byłeś ze mną szczery.-Z moich oczu zaczęła lecieć słona ciecz.
-Ja...Ja-Zaczął się jąkać. Ostatni raz spojrzałam mu w oczy i odbiegłam.
Biegłam ulicami dalej płacząc, kolejny raz ktoś mnie zranił a ja myślałam że mogę mu ufać. Chciałam się udać do domu, ale 2 m przed domem skręciłam w prawo. Była to łąka, bardzo już obrośnięta i niezadbana. Weszłam w głąb. Za nią znajdował się mały staw, a koło niego ławką a na niej jakiś zeszyt, jakby pamiętnik. Podeszłam do ławki i spojrzałam na leżący na niej przedmiot. Przejechałam po zeszycie ręką. Na okładce była wielka literka "R" a w koło niej różne nuty i instrumenty. Był on koloru czarnego, a okładka niego bardzo szorstka. Chwyciłam go i otworzyłam na pierwszej stronie. Było tam napisane "Zeszyt Rossa Lyncha", zamurowało mnie. Musiałam otworzyć drugą stronę była napisana na niej piosenka, powoli zaczęłam czytać.
"Poznaliśmy się zeszłego lata.
Zaczęliśmy jako przyjaciele
Nie mogę powiedzieć, jak to wszystko się stało
Potem przyszła jesień
Nigdy nie byliśmy tacy sami
W te noce wszystko było jak magia
I zastanawiałem się czy Ty też za mną tęsknisz
Jeśli nie, to jest jedna rzecz
O której chcę żebyś wiedziała:
Myślę o tobie
Każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie
Co wieczór po włączeniu światła
Myślę o tobie
W każdym momencie, każdego dnia mojego życia
Jesteś w moich myślach cały czas, to prawda
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Czy wiedziałabyś co powiedzieć,
Jeśli bym cię dziś zobaczył ?
Czy dałabyś się temu rozpaść na kawałki ?
Bo wiem, że powinienem
Zapomnieć o tobie, gdybym mógł
Mogę jednak, jest tak wiele powodów,
Myślę o tobie
Każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie
Co wieczór po włączeniu światła
Myślę o tobie
W każdym momencie, każdego dnia mojego życia
Jesteś w moich myślach cały czas, to prawda
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Myślę o Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, Tobie
Kocham cię Laura <3 "
Czytałam wszystkiego słowa bardzo powoli i uważnie. Z każdym wersem moje serce przyśpieszało. Spojrzałam na ostatnie słowa zapisane na tej kartce "Kocham cię Laura <3" moje serce stanęło. Czyli Ross mnie kocha? Nie to nie możliwe. Jedna łza spłynęła mi po policzku, ale nie z smutku tylko z wzruszenia.
Zabrałam zeszyt i udałam się do mojego domu.
^Z perspektywy Rossa^
Szedłem i szedłem, nawet nie wiem gdzie. Jestem załamany, skrzywdziłem kogoś na kim mi tak bardzo zależy. Straciłem ją na zawsze....
-----------------------------------------------------------------------------
Hej misie!
Wiem że znowu dałam plamę, ale nie mam weny.
Nad następnym rozdziałem postaram się przyłożyć.
Paa.... Czekam na wasze One Shoty :))
czwartek, 5 lutego 2015
Konkurs na One Shot'a
Cześć !
Postanowiłam zrobić konkurs na One Shot'a.
Więc tak bohaterami waszego opowiadania mają być postacie z mojego bloga i możecie dodać własnych :)) ale chociaż jedną postać z mojego bloga :)
Fajnie by było jakbyście napisali z szczęśliwym zakończeniem. :)
Będę je oceniać i wstawiać na mojego bloga. :)) 1 miejsce : Polecanie twojego bloga. Dedykacja pod każdym rozdziałem( przez 5 rozdziałów) . (jeśli chcesz będziesz mógł napisać ze mną rozdział)
2 miejsce : Polecanie bloga. Dedykacja pod rozdziałem ( przez 2 rozdziały)
3 miejsce : Dedykacja (1 rozdział) Polecanie bloga.
Opowiadania przysyłajcie na moją pocztę ^ roksanag@vp.pl ^
Przysyłajcie mi je do końca lutego :)) Jeśli nie zdążycie napiszcie mi a ja przedłużę termin.
Mam nadzieję że opowiadań będzie dużo. Pamiętajcie! Każdy z was ma talent.
KW <33 Do napisania. :)) proszę piszcie w komentarzach czy bierzecie udział
Postanowiłam zrobić konkurs na One Shot'a.
Więc tak bohaterami waszego opowiadania mają być postacie z mojego bloga i możecie dodać własnych :)) ale chociaż jedną postać z mojego bloga :)
Fajnie by było jakbyście napisali z szczęśliwym zakończeniem. :)
Będę je oceniać i wstawiać na mojego bloga. :)) 1 miejsce : Polecanie twojego bloga. Dedykacja pod każdym rozdziałem( przez 5 rozdziałów) . (jeśli chcesz będziesz mógł napisać ze mną rozdział)
2 miejsce : Polecanie bloga. Dedykacja pod rozdziałem ( przez 2 rozdziały)
3 miejsce : Dedykacja (1 rozdział) Polecanie bloga.
Opowiadania przysyłajcie na moją pocztę ^ roksanag@vp.pl ^
Przysyłajcie mi je do końca lutego :)) Jeśli nie zdążycie napiszcie mi a ja przedłużę termin.
Mam nadzieję że opowiadań będzie dużo. Pamiętajcie! Każdy z was ma talent.
KW <33 Do napisania. :)) proszę piszcie w komentarzach czy bierzecie udział
środa, 4 lutego 2015
Rozdział 3 "Chce pani mi powiedzieć że ktoś to pani podrzucił?"
"Żadna noc nie może być aż tak czarna żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie"- Phil Bosmans
Obudziłem się z potwornym bólem głowy,przetarłem rękoma oczy. Z pół na pół otwartymi zauważyłem że znajduje się w domu mojej przyjaciółki. Gdy już wzrok się ustawił mogłem zobaczyć całe pomieszczenie. Leżałem obecnie na fotelu, Brunetka i Blondyn (Jak to fajnie brzmi-od.Aut) na kanapie z dwóch różnych stron, a moja dziewczyna na podłodze.
-nieźle wczoraj zabalowaliśmy-Pomyślałem podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparłem głowę o rękę i siedziałem tak do chwili aż usłyszałem czyiś głos.
-Siema- Podniosłem głowę i ujrzałem mojego kumpla który właśnie się obudził.
-Hej- Odpowiedziałem. -Ty też jesteś taki zmęczony?-Wyciągnąłem ręce w przód żeby się rozciągnąć.
-Nawet nie pytaj-Odpowiedział.-Może zrobimy dla dziewczyn niespodziankę i przygotujemy śniadanie?-
-Dobry pomysł- Pochwaliłem. Ross przykrył kocem Laurę, a ja przeniosłem Demi na fotel bo jeszcze się przeziębi jak tak leży na tej podłodze.
Wyszliśmy z salonu i udaliśmy się do kuchni. Postanowiliśmy zrobić tosty, truskawki w czekoladzie i kakao. Wcześniej wyciągając wszystkie potrzebne rzeczy zaczęliśmy przygotowania. Blondyn zajął się truskawkami w czekoladzie a ja tostami. Gdy już wszystko było gotowe, ułożyliśmy jedzenie na dwie tace i poszliśmy do dziewczyn które jeszcze spały. Odłożyliśmy jedzenie na stół by móc obudzić przyjaciółki.
-Demi kochanie obudź się-Powiedziałem, ale ona ani nie wzdrygnęła. Stuknąłem ją lekko w ramię ale też nic. Pocałowałem leciuteńko w usta i obudziła się.
-Hej-Odpowiedziała zaspanym głosem.
-Weź ktoś pomóż.-Mój wzrok skierował się na kumpla który prosił o pomoc. -Ona nie chce się obudzić- Razem z Demi zaśmialiśmy się.
-Pocałuj ją i po kłopocie-Powiedziałem, a po chwili odstałem z łokcia od mojej dziewczyny. -Ał-Złapałem się za bolące miejsce.
^Z perspektywy Rossa^
Zbliżyłem się do Brunetki i lekko cmoknąłem jej policzek, po nie całej sekundzie obudziła się.
-Cześć-Powiedziała swoim cieniutkim głosem.
-Hej. Zrobiliśmy dla was śniadanie-Rzekłem po czym wziąłem tace do rąk. Lau usiadła i zabrała ode mnie przedmiot.
***
-Dziękujemy, kochani jesteście-Oznajmiła Laura oddając mi pustą tacę. Zabrałem ją i poszedłem zanieść do kuchni. W czasie zerknąłem na zegar, wybiła właśnie godzina 13:00
-Ja już chyba będę się zbierał-Wszedłem do salonu czując na sobie wzrok przyjaciół.
-My już też pójdziemy-Oznajmił Joe, łapiąc za rękę swoją dziewczynę.
-Chcecie mnie samą zostawić?-Powiedziała smutno brunetka, żal mi się jej zrobiło.
-No dobra ja zostanę i pomogę ci posprzątać. - Rzekłem.
-Dziękuje.
^Z perspektywy Laury^ *godzinę później*
Gdy skończyliśmy sprzątać postanowiliśmy iść razem na zakupy, ponieważ po imprezie w lodówce świeciło pustką. Namówiłam, a raczej wybłagałam żeby Ross poszedł ze mną bo jak powiedział wcześniej "nie chce mi się iść". Tak więc ubraliśmy się, zamknęliśmy dom i wyszliśmy do supermarketu. Przechodząc widziałam pełno uśmiechniętych dzieci bawiących się z swoimi rodzicami, zakochane pary które przytulały się i całowały, starszych ludzi którzy już mają swój wiek to nadal są razem, nastolatków którzy wyrwali się z domu bez pozwolenia żeby tylko zobaczyć swoich przyjaciół. Też chciałabym mieć takie życie. Doświadczyć cudów i spełnić marzenia, ale bóg dał mi inne życie...Samotne. Cieszę się że poznałam Demi, Joe'go i mojego Rossa. Dzięki nim czuję że żyje. Tak się zamyśliłam że nie zauważyłam kiedy doszliśmy do sklepu.
-Hej...Żyjesz?-Blondyn wymachiwał mi rękoma przed oczami.
-Tak, żyję. Tylko trochę się zamyśliłam- Odpowiedziałam po czym zabrałam z półki ciastka z czekoladą, uwielbiam je.
-Trochę..?-Spytał.
-Mhy-Zabrałam resztę zakupów i udałam się do kasy.
-Poproszę 56,70.- Podałam sprzedawczyni pieniądze. -Dziękuje i zapraszam ponownie-Uśmiechnęła i oddała mi resztę. Zapakowaliśmy zakupy i udaliśmy się do wyjścia. Przekroczyłam próg wyjścia i usłyszałam za sobą hałaśliwy dźwięk, po czym przybiegli do nas ochroniarze.
-Pójdą państwo z nami-Powiedział jeden, a ja spojrzałam przestraszona na Rossa.
Weszliśmy do małego pokoju, pełnego monitorów na których był widok na cały market.
-Proszę niech pani wyciągnie wszystko ze swojej torebki, a za chwilę was przeszukamy.- Powiedział ten sam ochroniarz. Posłusznie wyciągnęłam wszystko z mojej czarnej torebki, a tam 5 paczek nowo kupionych papierosów. Ochroniarz wziął je do ręki i spojrzał na mnie i blondyna.
-To nie jest moje!-Krzyknęłam wstając z miejsca, Ross szarpnął mnie za ramie tak że znowu opadłam na krzesło.
-To jak Pani wytłumaczy my że jest to u pani w torebce?-Spytał.
-No nie wiem może ktoś mi to włożył, proszę Pana ja nawet nie pale-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chce pani mi powiedzieć że ktoś to pani podrzucił? Po co miałby to robić? Ma pani jakiś wrogów?-Podszedł drugi z ochroniarzy z małym notesem i ołówkiem.
-Nie wiem. -Zrobiłam smutną minkę.
-Pojedziecie na policję i tam to wszystko wyjaśnicie.- Jeden z Panów w mundurze zabrał narkotyk i schował w foliową siatkę.
-Na policję!-Po raz pierwszy odezwał się Ross.
-Tak, młody człowieku-Do pokoju wszedł trzeci ochroniarz tylko już o wiele starszy.
------------------------------------------------------------------------------------
Notatka misie!
^Z perspektywy Joe^ Obudziłem się z potwornym bólem głowy,przetarłem rękoma oczy. Z pół na pół otwartymi zauważyłem że znajduje się w domu mojej przyjaciółki. Gdy już wzrok się ustawił mogłem zobaczyć całe pomieszczenie. Leżałem obecnie na fotelu, Brunetka i Blondyn (Jak to fajnie brzmi-od.Aut) na kanapie z dwóch różnych stron, a moja dziewczyna na podłodze.
-nieźle wczoraj zabalowaliśmy-Pomyślałem podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparłem głowę o rękę i siedziałem tak do chwili aż usłyszałem czyiś głos.
-Siema- Podniosłem głowę i ujrzałem mojego kumpla który właśnie się obudził.
-Hej- Odpowiedziałem. -Ty też jesteś taki zmęczony?-Wyciągnąłem ręce w przód żeby się rozciągnąć.
-Nawet nie pytaj-Odpowiedział.-Może zrobimy dla dziewczyn niespodziankę i przygotujemy śniadanie?-
-Dobry pomysł- Pochwaliłem. Ross przykrył kocem Laurę, a ja przeniosłem Demi na fotel bo jeszcze się przeziębi jak tak leży na tej podłodze.
Wyszliśmy z salonu i udaliśmy się do kuchni. Postanowiliśmy zrobić tosty, truskawki w czekoladzie i kakao. Wcześniej wyciągając wszystkie potrzebne rzeczy zaczęliśmy przygotowania. Blondyn zajął się truskawkami w czekoladzie a ja tostami. Gdy już wszystko było gotowe, ułożyliśmy jedzenie na dwie tace i poszliśmy do dziewczyn które jeszcze spały. Odłożyliśmy jedzenie na stół by móc obudzić przyjaciółki.
-Demi kochanie obudź się-Powiedziałem, ale ona ani nie wzdrygnęła. Stuknąłem ją lekko w ramię ale też nic. Pocałowałem leciuteńko w usta i obudziła się.
-Hej-Odpowiedziała zaspanym głosem.
-Weź ktoś pomóż.-Mój wzrok skierował się na kumpla który prosił o pomoc. -Ona nie chce się obudzić- Razem z Demi zaśmialiśmy się.
-Pocałuj ją i po kłopocie-Powiedziałem, a po chwili odstałem z łokcia od mojej dziewczyny. -Ał-Złapałem się za bolące miejsce.
^Z perspektywy Rossa^
Zbliżyłem się do Brunetki i lekko cmoknąłem jej policzek, po nie całej sekundzie obudziła się.
-Cześć-Powiedziała swoim cieniutkim głosem.
-Hej. Zrobiliśmy dla was śniadanie-Rzekłem po czym wziąłem tace do rąk. Lau usiadła i zabrała ode mnie przedmiot.
***
-Dziękujemy, kochani jesteście-Oznajmiła Laura oddając mi pustą tacę. Zabrałem ją i poszedłem zanieść do kuchni. W czasie zerknąłem na zegar, wybiła właśnie godzina 13:00
-Ja już chyba będę się zbierał-Wszedłem do salonu czując na sobie wzrok przyjaciół.
-My już też pójdziemy-Oznajmił Joe, łapiąc za rękę swoją dziewczynę.
-Chcecie mnie samą zostawić?-Powiedziała smutno brunetka, żal mi się jej zrobiło.
-No dobra ja zostanę i pomogę ci posprzątać. - Rzekłem.
-Dziękuje.
^Z perspektywy Laury^ *godzinę później*
Gdy skończyliśmy sprzątać postanowiliśmy iść razem na zakupy, ponieważ po imprezie w lodówce świeciło pustką. Namówiłam, a raczej wybłagałam żeby Ross poszedł ze mną bo jak powiedział wcześniej "nie chce mi się iść". Tak więc ubraliśmy się, zamknęliśmy dom i wyszliśmy do supermarketu. Przechodząc widziałam pełno uśmiechniętych dzieci bawiących się z swoimi rodzicami, zakochane pary które przytulały się i całowały, starszych ludzi którzy już mają swój wiek to nadal są razem, nastolatków którzy wyrwali się z domu bez pozwolenia żeby tylko zobaczyć swoich przyjaciół. Też chciałabym mieć takie życie. Doświadczyć cudów i spełnić marzenia, ale bóg dał mi inne życie...Samotne. Cieszę się że poznałam Demi, Joe'go i mojego Rossa. Dzięki nim czuję że żyje. Tak się zamyśliłam że nie zauważyłam kiedy doszliśmy do sklepu.
-Hej...Żyjesz?-Blondyn wymachiwał mi rękoma przed oczami.
-Tak, żyję. Tylko trochę się zamyśliłam- Odpowiedziałam po czym zabrałam z półki ciastka z czekoladą, uwielbiam je.
-Trochę..?-Spytał.
-Mhy-Zabrałam resztę zakupów i udałam się do kasy.
-Poproszę 56,70.- Podałam sprzedawczyni pieniądze. -Dziękuje i zapraszam ponownie-Uśmiechnęła i oddała mi resztę. Zapakowaliśmy zakupy i udaliśmy się do wyjścia. Przekroczyłam próg wyjścia i usłyszałam za sobą hałaśliwy dźwięk, po czym przybiegli do nas ochroniarze.
-Pójdą państwo z nami-Powiedział jeden, a ja spojrzałam przestraszona na Rossa.
Weszliśmy do małego pokoju, pełnego monitorów na których był widok na cały market.
-Proszę niech pani wyciągnie wszystko ze swojej torebki, a za chwilę was przeszukamy.- Powiedział ten sam ochroniarz. Posłusznie wyciągnęłam wszystko z mojej czarnej torebki, a tam 5 paczek nowo kupionych papierosów. Ochroniarz wziął je do ręki i spojrzał na mnie i blondyna.
-To nie jest moje!-Krzyknęłam wstając z miejsca, Ross szarpnął mnie za ramie tak że znowu opadłam na krzesło.
-To jak Pani wytłumaczy my że jest to u pani w torebce?-Spytał.
-No nie wiem może ktoś mi to włożył, proszę Pana ja nawet nie pale-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chce pani mi powiedzieć że ktoś to pani podrzucił? Po co miałby to robić? Ma pani jakiś wrogów?-Podszedł drugi z ochroniarzy z małym notesem i ołówkiem.
-Nie wiem. -Zrobiłam smutną minkę.
-Pojedziecie na policję i tam to wszystko wyjaśnicie.- Jeden z Panów w mundurze zabrał narkotyk i schował w foliową siatkę.
-Na policję!-Po raz pierwszy odezwał się Ross.
-Tak, młody człowieku-Do pokoju wszedł trzeci ochroniarz tylko już o wiele starszy.
------------------------------------------------------------------------------------
Hej misie! Wiem że rozdział beznadziejny i krótki
ale brak weny. Pisałam go pięć dni.
Mam nadzieję że dalej będzie czytać moje
opowiadanie. Dziękuje za wszystkie komentarze przy 2 rozdziale.
Do napisania. :))
Subskrybuj:
Posty (Atom)